Tegoroczne wakacje rozpoczęliśmy od pobytu w Mrągowie. Kryteria wyboru tego miejsca były proste – było ciepło, miało być gorąco, urlop mieliśmy spędzić w Polsce, zaczynaliśmy go następnego dnia. Wahaliśmy się chwilę – morze czy jeziora, ale stwierdziliśmy, że będąc nad jeziorem nie jest się aż tak bardzo uzależnionym od pogody. Padło więc na Mrągowo, gdzie ostały się ostatnie miejsca w jakimś pensjonacie.
Zanim tam jednak dojechaliśmy musieliśmy przeżyć podróż w środku najcieplejszego dnia w roku. Wciąż poruszamy się jedynie transportem publicznym, więc mieliśmy jechać pociągiem do Olsztyna, a stamtąd autobusem do Mrągowa. Kto by jednak pomyślał, że pierwszy bezpośredni pociąg z Poznania do Olsztyna odjeżdża dopiero po 11? No cóż, nie mieliśmy wyboru… Podróż na szczęście minęła dosyć szybko, chociaż czułam się jak w piekarniku. Gdy po 15 wysiedliśmy na stacji w Olsztynie, to żar lał się z nieba. Miasto było jak wymarłe – pewnie wszyscy spędzali niedzielę nad jeziorami. Na szczęście udało nam się znaleźć miejsce, w którym zjedliśmy dosyć smaczny obiad. A później udaliśmy się na dworzec autobusowy.
Mieliśmy jechać kursem pospiesznym, czyli bez zatrzymywania się w każdej miejscowości po drodze. Niestety choć minęła już godzina odjazdu, autokar nie przyjechał. Nie było też żadnego komunikatu o opóźnieniu. Jednak po kilkunastu minutach autobus przyjechał. Kierowca nie był zbyt uprzejmy, ale zwaliliśmy to na karb zmęczenia po jeździe w tak gorący dzień. Podróż miała trwać godzinę, ale trochę się przeciągnęła, bo kierowca musiał zrobić w połowie przerwę, bo nie mógł wytrzymać z gorąca. W sumie to go rozumiałam i lepiej że się zatrzymał niż miałoby mu się coś stać. Widocznie przerwa mu nieco pomogła, bo stał się bardzie j miły i nawet udało nam się z nim dogadać, by wysadził nas nie na dworcu autobusowym w Mrągowie, a w bardziej północnej części miasteczka, bo tam mieliśmy nocleg.
Zmęczeni całodzienną podróżą w upale dotarliśmy do pensjonatu. I pierwsze co zrobiliśmy, to wykąpaliśmy się w basenie. Było to cudowne uczucie móc zanurzyć się w nieco chłodnej wodzie. Od razu poprawiły nam się humory.
Kolejne dni nie były już tak upalne, jednak pogoda była raczej ładna. Trochę słońca, trochę deszczu. Dzięki temu mogliśmy i trochę poplażować, i trochę pospacerować. A jak padało – czytaliśmy książki. Ogółem – pełen relaks.
Mrągowo to mała miejscowość – na stałe zamieszkuje je tylko nieco ponad 20 tysięcy osób. Słynie z letnich imprez organizowanych w amfiteatrze – Pikniku Country czy Mazurskiej Nocy Kabaretowej. Jednak podczas naszego pobytu w mieście zaskoczyło nas to, że turystów jest tam niewielu. Aż dziwne, ponieważ nie brak tam w okolicy jezior czy tras rowerowych i spacerowych. Myślałam, że to bardziej popularne miejsce. Jednak wcale mi to nie przeszkadzało – zbyt duże tłumy utrudniają wypoczynek.
Główna część miasta położona jest na zachodnim brzegu jeziora Czos (powierzchnia 2,79 km2, max głębokość 42,6m). Najstarsza część miasta znajduje się w pobliżu ratusza. To m.in. ulica Królewiecka, przy której stoją kolorowe kamieniczki. Przed ratuszem znajduje się skwer, a dalej molo, z którego jest dobry widok na drugi brzeg jeziora, gdzie znajduje się amfiteatr. Między molo a amfiteatrem kursuje też tramwaj wodny.
Do ciekawszych budynków w Mrągowie zaliczyć można:
– ratusz, gdzie znajduje się muzeum (niestety nie mogę się o nim wypowiedzieć, bo w nim nie byłam)
– Urząd Miasta – budowla neorenesansowa z 1912 r. z dosyć śmieszną wieżyczką
– budynek sądu z 1898 r.
– XIX-wieczny neogotycki kościół św. Wojciecha z zabytkowymi witrażami
– kościół ewangelicko-augsburski z XVIII wieku
– cerkiew, która pierwotnie była synagogą
Ponadto atrakcjami Mrągowa są Muzeum Sprzętu Wojskowego i Western City Mrongoville. Muzeum nie odwiedziłam, bo było do niego za daleko, a fanką country nie jestem, więc park rozrywki w tym stylu mnie nie zainteresował.
W Mrągowie znajdują się dwa kąpieliska, na wschodnim i zachodnim brzegu Jeziora Czos. My korzystaliśmy z tego w pobliżu amfiteatru, na wschodnim brzegu. Widać, ze zostało wybudowane niedawno, ma wiele szerokich pomostów. Niestety praktycznie nie ma plaży, tylko kilka metrów piasku a dalej mały trawnik. Obok jest też nowa ekomarina, obok której są też obiekty rekreacyjne (boiska, plac zabaw). Nad jeziorem Czos działa też kilka wypożyczali sprzętu wodnego i rowerów. Ceny niestety dosyć wysokie. Organizowane są też spływy kajakowe po rzece Krutynia.
Należy pochwalić Mrągowo za lokale gastronomiczne. Szczególnie do gustu przypadły nam dwa miejsca: Chata Mazurska (wszystkie dania pyszne) i Pizzeria Margarita (niezła pizza).
Poza tym w Mrągowie łatwo zrobić podstawowe zakupy, bo są sklepy takie jak Kaufland (w północnej części miasta), Lidl i Biedronka (południowo-zachodnia część miasta).
Z Mrągowo łatwo dostać się do Mikołajek. Tam można zobaczyć małe i większe jachty oraz poczuć trochę klimat modnej miejscowości ;) W razie niepogody można udać się do parku wodnego znajdującego się w Hotelu Gołębiewskim. Tak też zrobiliśmy pewnego deszczowego dnia i był to miło spędzony czas. Dodam jeszcze, że smaczny obiad w Mikołajkach zjedliśmy w restauracji Kuchnie Świata.
Wracając do Mrągowa – to miejscowość z potencjałem do rozwoju. Wiele jeszcze można tam zrobić, choć już widać że dużo pracy wykonano. Muszę pochwalić tamtejsze Centrum Informacji Turystycznej za przygotowanie materiałów informacyjnych – dużo ciekawostek, przejrzyste mapki. Materiały te były w pensjonacie, w którym mieszkaliśmy. Niestety do punktu Informacji Turystycznej nie dotarliśmy, bo było nam nie po drodze – znajduje się ono w zupełnie przeciwnej części miasta niż ta, w której się zatrzymaliśmy.
Ogólnie Mrągowo polecam osobom szukającym miejsca na odpoczynek. Raczej ludziom starszym niż młodszym. Tym, którzy nie szukają wielkich wrażeń. Ot, takie miejsce na kilka dni wypoczynku.
w Mrągowie nigdy nie byłam, w sumie znam je tylko z popularnej piosenki, że wszystkie drogi tam prowadzą. :) za to Mikołajki znam dość dobrze, bo często podczas rejsów po Mazurach się tam zatrzymywaliśmy.i też jak była kiepska pogoda, to wylądowaliśmy raz w Gołębiowskim w parku wodnym, który uratował nas wtedy od zamarznięcia. ;)
pozdrawiam.
Mrągowo raczej każdy kojarzy choćby z festiwalu country, dlatego byłam w szoku, że tam tak mało ludzi – myślałam, że to bardziej popularne miejsce dla turystów ;)
Co do Mikołajek i reszty Mazur – ja to jestem szczur lądowy, po wodzie to tylko na rowerze wodnym bądź w kajaku pływam, więc słabo znam ten rejon Polski…
Super fotki. Pozdrawiam
Przeczytałam z ciekawością, bo Mazury znam dość dobrze (kiedyś dużo żeglowaliśmy) natomiast w Mrągowie nie byłam…oczywiście słyszałam o pikniku country i dlatego wydawało mi się, że Mrągowo będzie przepełnione wczasowiczami, a tu niespodzianka! Piękne zdjęcia!
Przeczytałam z ciekawością, bo Mazury znam dość dobrze (kiedyś dużo żeglowaliśmy) natomiast w Mrągowie nie byłam…oczywiście słyszałam o pikniku country i dlatego wydawało mi się, że Mrągowo będzie przepełnione wczasowiczami, a tu niespodzianka! Piękne zdjęcia!
Dobrze, że jeszcze są takie mniej zatłoczone miejsca. Jak pojechaliśmy do Mikołajek, to od razu było widać różnicę.
Mazury to moje moje rodzinne strony, a Mrągowo to sąsiednie miasto :) aż zatęskniłam za domem :)
My ze znajomymi w te wakacje też byliśmy na mazurach, a dokładnie w Giżycku. Piękna miejscowość, jest tam dużo czarterów jachtów. My wypożyczyliśmy jacht Antila 27, polecany poprzez jednego z pracowników. To był rzeczywiście dobry wybór, relaks pierwsza klasa :D