Skoro zajechaliśmy już tak daleko, to postanowiliśmy zobaczyć nie tylko Lublin, ale też inne miasta położone w tej części Polski. W ten sposób pewnego dnia trafiliśmy do Zamościa.
Zamość to miasto założone w 1580 roku przez hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. Projekt urbanistyczny miasta stworzył architekt z Padwy – Bernardo Morando. Miasto zostało stworzone na planie człowieka: głową była rezydencja hetmana Zamoyskiego, płucami – Akademia Zamoyska i kolegiata, kręgosłupem ulica Grodzka, ramionami ulice poprzeczne, a rękoma i nogami służącymi do obrony – bastiony. Co istotne układ ten zachował się do dnia dzisiejszego. Można więc samemu przekonać się, jak miało wyglądać renesansowe miasto idealne.
Zamość otoczony był niegdyś warownymi murami z siedmioma bastionami, które wielokrotnie przyczyniły się do obrony miasta (np. podczas powstawania kozackiego Chmielnickiego czy potopu szwedzkiego). Swą rolę pełniły aż do powstania styczniowego. Dopiero w 1866 roku rosyjski zaborca wysadził większość umocnień obronnych. Pozostał jedynie bastion VII z fragmentem murów oraz dwa nadszańce, które dają wyobrażenie o dawnym wyglądzie twierdzy. Wokół tych pozostałości obecnie są zielone tereny spacerowe. Nad dawną fosą wybudowano wysokie kładki dla pieszych, które pozwalają na oglądanie starego miasta nieco z góry. Polecam spacer w tych okolicach.
Jednak na największą uwagę zasługuje to, co chroniły niegdyś mury – Stare Miasto, które w 1992 roku zostało wpisane listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Polecam obejść cały ten teren, gdyż nie jest bardzo rozległy, a znaleźć tam możne wiele ciekawych miejsc.
Oczywiście warto zobaczyć wizytówkę Zamościa – renesansowy ratusz z charakterystycznymi schodami (co ciekawe choć ratusz powstał w XVI w., to schody dobudowano dopiero w drugiej połowie XVIII w.). Przyznam, że ratusz rzeczywiście jest wspaniały i na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach.
Ratusz usytuowany jest na Rynku Wielkim. Plac ten otoczony jest kamienicami z podcieniami. Najbardziej kolorowe i najpiękniej zdobione z nich to kamienice ormiańskie. Obecnie mieści się w nich Muzeum Zamojskie, które odwiedziliśmy, lecz którego nie polecamy. To takie typowe muzeum, w którym zgromadzono wszystko, co ma jakąkolwiek wartość historyczną i porozkładano w słabo opisanych gablotach. W jednej sali są stroje z początku XX wieku, obok wykopaliska z czasów starożytnych, a w trzeciej pamiątki po hetmanie Zamojskim, a w kolejnych jeszcze inne rzeczy z różnych epok… Jedynym ciekawym eksponatem był według mnie obraz „Rejtan wg Matejki” Georga Fischhofa z 1896r. No i jeszcze makieta Zamościa, ale makiety to prawie zawsze są fajne ;)
Niedaleko od Rynku znajduje się katedra Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła. Świątynia ta zbudowana została w stylu architektonicznym zwanym renesansem lubelskim. W katedrze warto zwrócić uwagę na mauzoleum rodu Zamoyskich.
Na Starym Mieście nie brak też innych obiektów, które można zobaczyć: budynki Akademii Zamoyskiej, kościoły, synagoga, bramy miejskie, arsenał… Idealne, by zwiedzić je pieszo. Warto przed nim wstąpić do Biura Informacji Turystycznej znajdującego się przy Rynku Wielkim. Oprócz dobrze opracowanych materiałów informacyjnych (darmowe mapy i informatory), można tam też np. wypożyczyć rowery.
Stare Miasto w Zamościu spodobało nam się. Jedynie nieco kłopotliwe było znalezienie miejsca na obiad. Pogoda tego dnia było nieco zmienna (najpierw siedzieliśmy na słońcu słuchając w południe hejnału granego z wieży ratuszowej, by później chronić się przed deszczem w podcieniach kamienic), było nieco chłodno, więc nie chcieliśmy siedzieć na zewnątrz. A tu okazało się, że w środku tygodnia były otwarte głównie „ogródki”. Usiedliśmy w końcu w jednym, ale przed zjawieniem się kelnerki, nadciągnęła chmura z deszczem, więc poszliśmy stamtąd. Inne miejsca albo wyglądały na drogie, albo serwowano tam tylko desery lub piwo… W końcu trafiliśmy do baru, który co prawda nie był zbyt atrakcyjnym miejscem, jednak zaserwowane jedzenie było dosyć dobre. Spróbowałam m.in. regionalnej potrawy – pierogów z kaszą gryczaną – danie dosyć dobre, a przede wszystkim bardzo sycące.
Kolejne rozczarowanie to dworzec autobusowy – stary, niewyremontowany, a do tego czynny tylko do godziny 15. Dobrze, że chociaż toaleta była dłużej czynna, chociaż remontu to ona nie widziała od 30 lat… Szkoda, że dworzec autobusowy jest taki niezadbany, bo komunikacja autobusowa i busowa to podstawa w tamtych stronach.
Zamość okazał się kolejnym nadspodziewanie atrakcyjnym miastem, do którego warto zawitać. Polecam odwiedzić te miejsce w pogodny dzień, tak by można było przejść się spokojnie po całym Starym Mieście podziwiając jego harmonię. W Zamościu znajduje się podobno jedyne we wschodniej części kraju zoo, więc jest to dodatkowa atrakcja, szczególnie gdy ktoś podróżuje z dziećmi.
Chciałabym jeszcze kiedyś zwiedzić okolice Zamościa i Roztocze. Jadąc trasą z Lublina do Zamościa nie mogłam oderwać oczu od widoków znajdujących się za oknem busa – bezkresnych pól, rzadko tylko przedzielonych lasami czy zabudowaniami. Mijaliśmy też uprawy chmielu, które widziałam pierwszy raz w życiu. Naprawdę piękne strony!
Przyznaję, że polska odrobina renesansu w Zamościu to mój wymarzony cel podróży od dłuższego czasu.
Czy poprzez wzmiankę o autobusach jako podstawie komunikacji publicznej mam rozumieć, że połączenie kolejowe zostało zamknięte?
Pociągi jeżdżą jeszcze do Zamościa, ale niewiele ich jest. Gdy chcieliśmy jechać pociągiem z Lublina do Zamościa, to pierwszy bezpośredni był dopiero po godzinie 13 i jechał ponad 2 godziny. Autobusy i busy jeżdżą częściej i krócej (ok. 1 godz. i 40 minut).
Byliśmy w Lublinie, lecz Zamość niestety ominęliśmy… a szkoda, bo ze zdjęć i opisu bardzo nam się spodobał. No cóż… będziemy kiedyś musieli tam zawitać ;)
Tak, Zamość warto odwiedzić. Ja bym chciała jeszcze kiedyś zobaczyć jego okolice, szczególnie Roztocze.