Po dosyć długim milczeniu powracam na bloga, bo na opisanie czeka podróż poślubna (!). Tak, to dlatego ostatnio dawno mnie tu nie było. Obowiązki związane z organizacją, ślubu, wesela i podróży spowodowały, że zupełnie nie miałam czasu na bloga. Jedynie na facebooku i instagramie czasem coś tam wrzucałam.
Wreszcie nadszedł wyczekiwany 21 kwietnia 2018 r. i staliśmy się małżeństwem :) A później szybkie pakowanie i już we wtorek rozpoczynała się nasza podróż poślubna, którą Wam dziś skrótowo opiszę. Postaram się później szczegółowo opisać każde odwiedzone miejsce, bo wszystkie są tego warte :)
Podróż na Teneryfę
Teneryfa to jedna z Wysp Kanaryjskich. Położone są one na Oceanie Atlantyckim, na zachód od Afryki. Przynależą do Hiszpanii, więc językiem tam obowiązującym jest hiszpański, a walutą euro. Polskę i Wyspy Kanaryjskie dzieli około 4000 km.
Podobnie jak w zeszłym roku, gdy udawaliśmy się do Czarnogóry, lecieliśmy z lotniska Berlin Schönefeld. Ponownie była to linia Ryanair. Lot do portu lotniczego Tenerife Sur trwał ok. 5,5 godziny.
Do tej pory moje loty trwały do 3 godzin, więc nieco się obawiałam, jak będzie wyglądać taka dłuższa podróż. Nie było jednak źle. Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że wolę siedzieć z przodu samolotu, no i pierwszy raz musiałam skorzystać z toalety na pokładzie ;)
Na lotnisku na południu wyspy szybko odebraliśmy bagaże i udaliśmy się po odbiór wypożyczonego samochodu. Pierwszy raz zdecydowaliśmy się bowiem na taki sposób poznawania okolicy. Wszystko poszło bardzo sprawnie i mogliśmy udać się do Callao Salvaje, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg.
Callao Salvaje
Na pierwszy etap naszej podróży poślubnej wybraliśmy małą miejscowość na południowym zachodzie wyspy. Wybór okazał się trafiony – Callao Salvaje było małe i spokojne, ale miało porządne drogi, bary i restauracje, sklepy i plażę (ciemny, lecz dosyć drobny piasek).
Wynajmowaliśmy mieszkanie przez portal Airbnb. Było świetnie położone, niedaleko plaży, z rozległym widokiem na góry i ocean. Szum fal słyszeliśmy nawet przy zamkniętych oknach. Mieliśmy do dyspozycji taras, na którym jedliśmy śniadania i kolacje. Było wspaniale :)
Los Gigantes
Pierwszą wycieczkę zrobiliśmy do oddalonej o ok. 18 km miejscowości Los Gigantes. Położona jest ona tuż przy ogromnych klifach, mierzących nawet 600 metrów. W Los Gigantes znajduje się również port, skąd można udać się na rejs w różne miejsca. My popłynęliśmy zobaczyć delfiny :) To było coś niesamowitego, widzieć te stworzenia w ich naturalnym środowisku
Barranco del Infierno
Podczas pobytu w Los Gigantes dowiedzieliśmy się, że nie będziemy mogli odwiedzić fascynującego wąwozu Masca. Trwają tam bowiem prace mające poprawić bezpieczeństwo na szlaku (nie wiadomo do kiedy, ale pewnie jeszcze kilka tygodni czy nawet miesięcy) i wąwóz jest zamknięty.
Na szczęście szybko znaleźliśmy zastępczy cel – położony przy miejscowości Adeje Piekielny Wąwóz (hisz. Barranco del Infierno). Ma on 3 km długości, a pozwala przenieść się z pustyni do dżungli. A wszystko w otoczeniu skalistych szczytów. Świetne miejsce.
Wulkan Teide
28 kwietnia był przez nas szczególnie wyczekiwany, ponieważ to tego dnia mieliśmy pozwolenie na zdobycie wierzchołka Teide – najwyższego szczytu Hiszpanii o wysokości 3718 m n.p.m. I się udało! Widoki były zachwycające, takich krajobrazów nie widziałam jeszcze nigdzie. Zdecydowanie polecam, tym bardziej, że na wysokość ponad 2300 m n.p.m. można wjechać samochodem, a na 3555 m n.p.m. kolejką linową.
Los Cristianos
Po wycieczce na wulkan potrzebowaliśmy spokojnego dnia, więc spędziliśmy go na plażowaniu a później na wycieczce do kurortu Los Cristianos. Jak dziwnie było trafić do tak gwarnego miejsca, po kilku dniach w cichym Callao Salvaje. Podobała mi się ogromna plaża i promenada wysadzana pięknymi palmami.
El Médano i Montaña Roja
Postanowiliśmy zdobyć jeszcze jeden szczyt – Czerwoną Górę (hisz. Montaña Roja). Szczyt ten położony jest bardzo blisko lotniska na południu wyspy, więc widzieliśmy go już z okien kołującego samolotu i od wtedy chcieliśmy tam pójść.
Widoki z Montaña Roja były ciekawe, ale tak mocno tam wiało, że marzyłam by zejść na dół. Mimo to i tak warto odwiedzić to miejsce ;)
Później udaliśmy się do El Médano, gdzie oglądaliśmy windsurferów i kitesurferów.
Siam Park
Ostatni dzień na południu wyspy spędziliśmy w ogromnym parku wodnym Siam Park. Przyznaję, że dawno tyle nie krzyczałam, jak tam podczas zjeżdżania na kolejnych wymyślnych atrakcjach ;)
Puerto de la Cruz
Na kolejne 4 dni przenieśliśmy się do Puerto de la Cruz, położonego na północy Teneryfy. Zwiedzaliśmy miasto, chodziliśmy po parkach, ogrodzie botanicznym oraz odwiedziliśmy zoo Loro Parque. Najbardziej cieszyła nas tamtejsza bujna roślinność, bo na południu wyspy było jej zdecydowanie mniej. Tutaj też trafiliśmy na świetnie przyrządzone hiszpańskie potrawy.
Madryt
Zamarzyliśmy sobie, że nasza podróż poślubna będzie trwać dwa tygodnie. Stwierdziliśmy jednak, że 10 dni na Teneryfie nam wystarczy (błędne założenie) i postanowiliśmy jeszcze 4 dni spędzić w Madrycie, skąd mogliśmy bezpośrednio dolecieć do Poznania. Takim sposobem trafiliśmy do stolicy Hiszpanii.
W 3 dni obeszliśmy największe atrakcje Madrytu, zwiedziliśmy Muzeum Prado i Pałac Królewski. Było naprawdę przyjemnie, choć wcześniej słyszeliśmy średnie opinie o tym mieście. Nas zachwyciły madryckie parki i imponujące kamienice.
Segowia
Na jeden dzień wyjechaliśmy z Madrytu do Segowii, która podbiła me serce i stała się moim ulubionym małym miasteczkiem. Ale jak może nie podobać się miejsce z imponującym zamkiem, dużą katedrą i starożytnym akweduktem, położone w pobliżu gór? ;)
Podsumowanie
Przyznaję, że podróż poślubna nam się udała. Teneryfa okazała się być fantastycznym miejscem, choć pogoda nie była taka, jaka myślałam, że będzie. Było bowiem ok. 23 stopni i często pochmurno, więc do zwiedzania w sam raz, choć nie do plażowania. Madryt i Segowia również nam się podobały i rozbudziły ochotę na poznanie innych części Hiszpanii.
Odwiedzone przez nas miejsca były tak ciekawe, że aż można powiedzieć, że trochę zbyt aktywnie spędzaliśmy czas. Z drugiej strony, było za chłodno na plażowanie. Niemniej jednak przydałyby nam się jeszcze z 2-3 dni leniuchowania ;)
W każdym razie wiem, że chętnie odwiedziłabym jeszcze i Wyspy Kanaryjskie, i kontynentalną Hiszpanię.
Jakie miejsca w Hiszpanii polecacie?
Bądź na bieżąco – obserwuj mnie na:
Wspaniała podróż i piękne miejsca! Hiszpania jest cudownym krajem i jest tam cała masa pięknych miejsc: magiczna Andaluzja, zielona północ, pełny pysznych pinchos Kraj Basków, niesamowita Barcelona, piękna Estremdura nieodkryta jeszcze przez turystów, kraina Don Quijote, czyli Kastylia La Mancha oraz mój ukochany Madryt… Oj, długo by wymieniać… :-)
O Andaluzji od dawna marzę, o Barcelonie też :) W ogóle widzę, że tak jak do Włoch, do Hiszpanii można wracać wielokrotnie i wciąż odkrywać coś nowego :)
Dokładnie tak! Ja wciąż tam wracam i zachwycam się po raz kolejny…
super miejsce na podróż poślubną :) obserwowałam na instagramie Wasze piękne dni :) Teneryfa ładna jest wyspą, też mi się tam podobało. My aż tak dużo nie widzieliśmy bo maż akurat robił patent nurka a ja byłam chora na tych wakacjach
h czyli prawie całe przeleżałam. Najbardziej żałuję że nie wjechaliśmy kolejką na wulkan bo z niego widoki prawdopodobnie są obłędne :) kiedyś jeszcze mam nadzieję wrócić na Teneryfę i dokładnie ją zjechać bo widzę że warto :) z Wysp Kanaryjskich na mnie jak do tej pory Lanzarote zrobiła wrażenie, bardzo mi się tam podobało :)
O Lanzarote też słyszałam pozytywne opinie, ale jednak to Teneryfę wszyscy zgodnie zachwalali. I teraz wiem już czemu :)
Co do chorowania na wyjeździe, to wiem o czym piszesz – ja cały pobyt w Paryżu źle się czułam i niestety utrudniało to zwiedzanie i cieszenie się urlopem…
Bardzo dobrze wspominamy Teneryfę – całkiem przypadkowo załapaliśmy się na karnawał! Klimat niczym w Rio ;). Nie najgorsze to miejsce na podróż poślubną!
Też słyszałam, że warto wybrać się na karnawał na Kanarach :)
Teneryfa to idealne miejsce na podróż poślubną. :) Sama też chętnie bym się tam jeszcze raz wybrała (chociaż w podróży poślubnej tam nie byłam, jedynie ze znajomymi na studiach i był to właśnie mój pierwszy lot gdziekolwiek. 6 godzin w samolocie, bo mieliśmy czarter z Warszawy), bo nie wszystko widziałam, a T. nie był tam wcale. :) Teide jest świetna i tam na pewno wjadę jeszcze raz (bo wiadomo, że kolejką). :)
Madryt też wywarł na mnie pozytywne wrażenie, mimo różnych opinii. A Segowia ciągle czeka na wizytę, ale na pewno niedługo tam zawitamy. :)
no i co najważniejsze – gratulacje na nowej drodze życia!!! oby była pełna szczęścia i pięknych podróży. :)
Dziękujemy bardzo za życzenia :)
Już czytając Twoje artykuły o Hiszpanii i oglądając zdjęcia stamtąd czułam, że ten kraj mi się spodoba. Ale po tej podróży wiem na pewno, że chętnie wrócimy na Półwysep Iberyjski :)
Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego dobrego na nowej, wspólnej drodze życia :* ❤
Co do Teneryfy to moja kuzynka też wybrała tę wyspę jako cel podróży poślubnej i była bardzo zadowolona, więc super, że i Wam się podobało pomimo temperatury :)
Widoki zachwycające a Teide wymiata! Madryt chciałabym zobaczyć, bo słyszałam mieszane opinie o tym mieście.
Świetnie, że chcesz wrócić do Hiszpanii. Wiedziałam, że tak może się to skończyć :D Sama chętnie wrócę, nawet w te same miejsca co wcześniej.
Co polecam? Santiago de Compostela, całe Camino del Norte, Barcelonę.
Jeszcze raz dziękujemy :)
Śledzę Twojego bloga i przyznaję wprost, że jesteś jedną z osób, dzięki którym mam wielką ochotę poznać większą część Hiszpanii :)
Pingback: Segowia - zachwycające hiszpańskie miasteczko - maj 2018